Nieco ponad miesiąc temu podzieliłam się z Wami pierwszą częścią ulubionych cytatów, wypisanych po przeczytaniu Upadku spod pióra Alberta Camusa. Pora na kolejną! :) Wydana w 1956 roku powieść wciąż nie traci na aktualności. Historia człowieka sukcesu, którego życie w wyniku pewnych wydarzeń zaczęło wymykać się spod kontroli bez wątpienia zasługuje na to, aby poświęcić jej kilka wieczorów. Camus nie tylko obnaża ludzką naturę, ale przede wszystkim skłania czytelnika do refleksji nad jego własnym losem, dlatego wierzę, że każdy z Was odnajdzie w niej cząstkę siebie.
English version:
A few weeks ago I shared with you a batch of my favourite quotes, taken from Albert Camus' excellent and thought-provoking book The Fall. Now it's time for the next instalment! The 1956 novel is still as relevant today as it was when it was written more than 60 years ago. And the story of a successful man whose life has spiralled out of control, in the wake of a sequence of unfortunate events, really needs to be savoured over several evenings. Camus not only exposes the frailty of human nature but, above all else, prompts the reader to reflect on his or her own destiny. So I believe that each of you will find a part in it that relates to you and your life.
Wie pan, że są ludzie, których religia polega na przebaczaniu zniewag; przebaczają, ale nie zapominają ich nigdy. Nie byłem z dość dobrego kruszczu, żeby przebaczać zniewagi, ale w końcu zawsze o nich zapominałem. I ktoś, kto uważał, że go nienawidzę, nie mógł przyjść do siebie widząc, jak witam go z najserdeczniejszym uśmiechem. Zgodnie ze swoją naturą podziwiał wówczas wielkość mojej duszy albo pogardzał moim łajdactwem, nie myśląc o tym, że miałem prostsze powody: zapomniałem o nim tak bardzo, że nie wiedziałem nawet, jak się nazywa. To samo kalectwo, które czyniło mnie obojętnym lub niewdzięcznym, przydawało mi wielkoduszności.
***
Moje stosunki z kobietami były naturalne, dogodne, łatwe, jak to się powiada. Nie wchodził tu w grę żaden podstęp lub tylko ów jawny podstęp, który one uważają za hołd. Kochałem je, jak mówi uświęcona formuła, co wychodzi na to, że nigdy nie kochałem żadnej. Zawsze byłem zdania, że pogarda dla kobiet jest rzeczą wulgarną i głupią, i niemal wszystkie kobiety, jakie znałem, uważałem za lepsze od siebie. Ale stawiając je tak wysoko, częściej korzystałem z nich, niż im służyłem. Jakże się w tym połapać?
***
Rzecz prosta, że prawdziwa miłość jest czymś wyjątkowym, zdarza się mniej więcej dwa albo trzy razy na wiek. Poza tym próżność lub nuda. W każdym razie, jeśli idzie o mnie, nie byłem portugalską zakonnicą.
***
(...) zmysłowość, i ona jedynie, panowała w moim życiu miłosnym. Szukałem tylko obiektów przyjemności i podboju. Wspomagała mnie zresztą moja kompleksja: natura była dla mnie szczodra. Byłem z tego niemało dumny i miałem wiele satysfakcji, o których nie potrafię powiedzieć, czy płynęły z przyjemności, czy z omamienia.
***
W każdym razie moja zmysłowość, żeby mówić tylko o niej, była tak niepokonana, że nawet dla przygody trwającej dziesięć minut wyrzekłbym się ojca i matki, wiedząc, że będę tego gorzko żałować. Co mówię! Przede wszystkim dla przygody trwającej dziesięć minut i więcej nawet, gdybym miał pewność, że będzie bez jutra.
***
Miałem oczywiście zasady, na przykład, że żony przyjaciół są nietykalne. Po prostu, z całą szczerością przestawałem czuć przyjaźń dla mężów kilka dni wcześniej.
***
Może nie powinienem nazywać tego zmysłowością? Zmysłowość nie jest odrażająca. Bądźmy pobłażliwi i mówmy o kalectwie, o rodzaju dziedzicznej niezdolności zobaczenia w miłości czegoś innego prócz tego, co się w niej robi. To kalectwo było zresztą wygodne. Połączone z darem zapominania sprzyjało mojej wolności. Jednocześnie stwarzając pozory oddalenia i niezachwianej niezależności, dostarczało okazji do nowych sukcesów.
***
Niełatwo mi wyznać, że oddałbym dziesięć rozmów z Einsteinem za pierwsze spotkanie z ładną statystką. Co prawda, przy dziesiątym spotkaniu wzdychałbym za Einsteinem lub za tęgą książką.
***
Niekiedy żądałem nawet od nich przysięgi, że nie będą należały do żadnego innego mężczyzny, by raz na zawsze rozwiać własny niepokój. Serce jednak nie brało udziału w tym niepokoju, ani nawet wyobraźnia. Pewien rodzaj uroszczeń tak głęboko tkwił we mnie, iż wbrew oczywistości nie mogłem sobie wyobrazić, żeby kobieta, która była moją, mogła należeć kiedykolwiek do kogo innego. Ale te przysięgi, które mi składały, wiążąc je, mnie czyniły wolnym. Od chwili kiedy wiedziałem, że nie będą należały do nikogo, mogłem zdecydować się na zerwanie, co w innym wypadku było dla mnie niemal zawsze niemożliwe. Zdobywałem pewność, moja władza utwierdzała się na długo. Ciekawe, co? A jednak tak jest, mój drogi ziomku. Jedni wołają: “Kochaj mnie!” Inni: “Nie kochaj mnie!” Ale pewien rodzaj, najgorszy i najbardziej nieszczęśliwy: “Nie kochaj mnie i bądź mi wierna!”
***
Nieco później spotkałem znów tę kobietę, zrobiłem, co należy, żeby ją uwieść i posiąść naprawdę. Nie byłe to zbyt trudne: one też nie lubią zostawać przy porażce. Od tej chwili, nie chcąc tego wyraźnie, w istocie zacząłem ją upokarzać na wszelkie sposoby. Porzucałem ją i brałem znowu, zmuszałem, by oddawała się, gdy ani czas, ani miejsce nie były po temu, traktowałem ją w sposób tak brutalny, że w końcu przywiązałem się do niej, jak przywiązuje się, wyobrażam to sobie, strażnik do swego więźnia. I trwało to do dnia, kiedy w gwałtownym bezładzie bolesnej i wymuszonej rozkoszy głośno złożyła hołd temu, co ją ujarzmiało. Od tego dnia zacząłem oddalać się od niej. Potem o niej zapomniałem.
***
Akt miłosny jest wyznaniem. Egoizm tu krzyczy, próżność się odsłania albo też wychodzi, na jaw prawdziwa wielkoduszność.
***
Żaden człowiek nie jest hipokrytą w przyjemnościach.
***
Budziłem w kobietach czułość i słodką słabość serca, sam doznając ich tylko powierzchownie, po prostu trochę podniecony odmową, zaalarmowany też możliwą utratą przywiązania. Niekiedy sądziłem, że cierpię rzeczywiście, to prawda. Wystarczyło jednak, żeby zbuntowana odeszła, abym zapomniał o niej bez wysiłku, jak zapominałem o niej, gdy wracała. Nie, to nie miłość ani wielkoduszność budziły mnie, kiedy groziło mi niebezpieczeństwo, że zostanę porzucony, lecz tylko pragnienie, by mnie kochano i bym mógł otrzymać to, co wedle mego mniemania było mi należne. Ledwie czułem się kochany, a moja partnerka znów zapomniana, promieniałem, było mi dobrze, stawałem się sympatyczny.
***
Myśląc o tym czasie, kiedy żądałem wszystkiego, sam nic nie płacąc, kiedy zmobilizowałem tyle istot, aby mi służyły, kiedy w pewien sposób zamykałem je w lodówce, aby mieć je od czasu do czasu pod ręką, dla mojej wygody, nie wiem, jak nazwać szczególne uczucie, które mnie ogarnia. Czy to nie wstyd?
***
Jedyną obroną jest złośliwość. Ludzie zaczynają więc sądzić, żeby sami nie byli sądzeni.
***
Niezbyt ucieszy pan człowieka chwaląc wysiłki, dzięki którym stał się inteligentny czy wielkoduszny. Ale sprawi mu pan radość, jeśli będzie pan podziwiał jego naturalną wielkoduszność. Na odwrót, jeśli powie pan zbrodniarzowi, że jego wina nie wynika ani z jego natury, ani z charakteru, ale ze zbiegu okoliczności, będzie panu ogromnie wdzięczny.
***
Przede wszystkim niech pan nie wierzy przyjaciołom, kiedy poproszą, żeby był pan z nimi szczery. Spodziewają się tylko, że podtrzyma ich pan w dobrym mniemaniu o sobie, dostarczając dodatkowego upewnienia, które daje im pańska obietnica szczerości. Jak szczerość mogłaby być warunkiem przyjaźni? Upodobanie do prawdy za wszelką cenę jest namiętnością, która nie oszczędza niczego i przed którą nic się nie ostoi. Jest to wada, czasem wygoda albo egoizm. Jeśli więc znajdzie się pan w takiej sytuacji, niech pan się nie waha: niech pan przyrzeknie prawdę i kłamie możliwie najlepiej. Zaspokoi pan ich głębokie pragnienie i dowiedzie po dwakroć swego przywiązania.
***
Jest to tak bardzo prawdziwe, że rzadko zwierzamy się ludziom lepszym od nas. Unikamy raczej ich towarzystwa. Na odwrót, najczęściej spowiadamy się przed tymi, którzy są do nas podobni i mają te same wady. Nie pragniemy się poprawić ani stać się lepszymi: wpierw musiałyby zostać osądzone nasze słabości. Chcemy tylko, żeby nas zachęcano do kroczenia naszą drogą. Słowem, chcemy jednocześnie nie być winni i nie czynić wysiłku, żeby się oczyścić. Nie mamy ani dość cynizmu, ani dość cnoty. Ani energii zła, ani dobra. Czy zna pan Dantego? Doprawdy? Do licha. Wie pan więc, że Dante wprowadza anioły bierne do walki między Bogiem a Szatanem. I umieszcza je w Przedpieklu, które jest rodzajem przedsionka do piekła. Jesteśmy w przedsionku, drogi przyjacielu.
You have noticed that there are people whose religion consists in forgiving all offenses, and who do in fact forgive them but never forget them? I wasn’t good enough to forgive offenses, but eventually I always forgot them. And the man who thought I hated him couldn’t get over seeing me tip my hat to him with a smile. According to his nature, he would then admire my nobility of character or scorn my ill breeding without realizing that my reason was simpler: I had forgotten his very name. The same infirmity that often made me indifferent or ungrateful in such cases made me magnanimous.
***
My relationship with women was natural, free, easy, as the saying goes. No guile in it except that obvious guile which they look upon as a homage. I loved them, according to the hallowed expression, which amounts to saying that I never loved any of them. I always considered misogyny vulgar and stupid, and almost all the women I have known seemed to me better than I. Nevertheless, setting them so high, I made use of them more often than I served them. How can one make it out?
***
Of course, true love is exceptional—two or three times a century, more or less. The rest of the time there is vanity or boredom. As for me, in any case I was not the Portuguese Nun.
***
(...) sensuality alone dominated my love life. I looked merely for objects of pleasure and conquest. Moreover, I was aided in this by my constitution: nature had been generous with me. I was considerably proud of this and derived many satisfactions therefrom—without my knowing now whether they were physical or based on prestige.
***
In any case, my sensuality (to limit myself to it) was so real that even for a ten-minute adventure I’d have disowned father and mother, even were I to regret it bitterly. Indeed—especially for a ten-minute adventure and even more so if I were sure it was to have no sequel.
***
I had principles, to be sure, such as that the wife of a friend is sacred. But I simply ceased quite sincerely, a few days before, to feel any friendship for the husband.
***
Maybe I ought not to call this sensuality? Sensuality is not repulsive. Let’s be indulgent and use the word “infirmity,” a sort of congenital inability to see in love anything but the physical. That infirmity, after all, was convenient. Combined with my faculty for forgetting, it favored my freedom. At the same time, through a certain appearance of inaccessibility and unshakable independence it gave me, it provided the opportunity for new successes.
***
It hurts me to confess it, but I’d have given ten conversations with Einstein for an initial rendezvous with a pretty chorus girl. It’s true that at the tenth rendezvous I was longing for Einstein or, a serious book.
***
Sometimes I went so far as to make them swear not to give themselves to any other man, in order to quiet my worries once and for all on that score. My heart, however, played no part in that worry, nor even my imagination. A certain type of pretension was in fact so personified in me that it was hard for me to imagine, despite the facts, that a woman who had once been mine could ever belong to another. But the oath they swore to me liberated me while it bound them. As soon as I knew they would never belong to anyone, I could make up my mind to break off—which otherwise was almost always impossible for me. As far as they were concerned, I had proved my point once and for all and assured my power for a long time. Strange, isn’t it? But that’s the way it was, mon cher compatriote. Some cry: “Love me!” Others: “Don’t love me!” But a certain genus, the worst and most unhappy, cries: “Don’t love me and be faithful to me!”
***
I saw that woman again a little later and did everything necessary to charm her and really take her back. It was not very difficult, for they don’t like either to end on a failure. From that moment onward, without really intending it, I began, in fact, to mortify her in every way. I would give her up and take her back, force her to give herself at inappropriate times and in inappropriate places, treat her so brutally, in every regard, that eventually I attached myself to her as I imagine the jailer is bound to his prisoner. And this kept up till the day when, in the violent disorder of painful and constrained pleasure, she paid a tribute aloud to what was enslaving her. That very day I began to move away from her. I have forgotten her since.
***
The act of love, for instance, is a confession. Selfishness screams aloud, vanity shows off, or else true generosity reveals itself.
***
No man is a hypocrite in his pleasures.
***
As for affection and soft-heartedness, I aroused them in women, experiencing merely the appearance of them myself—simply a little excited by this refusal, alarmed also by the possible loss of someone’s affection. At times I truly thought I was suffering, to be sure. But the rebellious female had merely to leave in fact for me to forget her without effort, as I forgot her presence when, on the contrary, she had decided to return. No, it was not love or generosity that awakened me when I was in danger of being forsaken, but merely the desire to be loved and to receive what in my opinion was due me. The moment I was loved and my partner again forgotten, I shone, I was at the top of my form, I became likable.
***
Upon thinking of that time when I used to ask for everything without paying anything myself, when I used to mobilize so many people in my service, when I used to put them in the refrigerator, so to speak, in order to have them at hand some day when it would suit me, I don’t know how to name the odd feeling that comes over me. Isn’t it shame, perhaps?
***
Spitefulness is the only possible ostentation. People hasten to judge in order not to be judged themselves.
***
You won’t delight a man by complimenting him on the efforts by which he has become intelligent or generous. On the other hand, he will beam if you admire his natural generosity. Inversely, if you tell a criminal that his crime is not due to his nature or his character but to unfortunate circumstances, he will be extravagantly grateful to you.
***
Above all, don’t believe your friends when they ask you to be sincere with them. They merely hope you will encourage them in the good opinion they have of themselves by providing them with the additional assurance they will find in your promise of sincerity. How could sincerity be a condition of friendship? A liking for truth at any cost is a passion that spares nothing and that nothing resists. It’s a vice, at times a comfort, or a selfishness. Therefore, if you are in that situation, don’t hesitate: promise to tell the truth and then lie as best you can. You will satisfy their hidden desire and doubly prove your affection.
***
This is so true that we rarely confide in those who are better than we. Rather, we are more inclined to flee their society. Most often, on the other hand, we confess to those who are like us and who share our weaknesses. Hence we don’t want to improve ourselves or be bettered, for we should first have to be judged in default. We merely wish to be pitied and encouraged in the course we have chosen. In short, we should like, at the same time, to cease being guilty and yet not to make the effort of cleansing ourselves. Not enough cynicism and not enough virtue. We lack the energy of evil as well as the energy of good. Do you know Dante? Really? The devil you say! Then you know that Dante accepts the idea of neutral angels in the quarrel between God and Satan. And he puts them in Limbo, a sort of vestibule of his Hell. We are in the vestibule, cher ami.
Excellent quotes, sublime photos x
ReplyDeleteKojarzę tego autora dzięki językowi Polskiemu. Stylizacja jest przepiękna, ciekawe cytaty.
ReplyDeleteHej Ari :) Tak wiele jest cytatów, które dają nam do myślenia :) Tym razem Ty również dałaś nam nimi do refleksji i przemyśleń ;) Świetnie !
ReplyDeleteZapraszam Cię serdecznie do poszerzania wiedzy o modzie - być może nie typowo, ponieważ większość jest o jej męskiej stronie, ale dlaczego by nie spróbować posiąść jakąś skromną, podstawową wiedzę, która przydać może się np ubierając swojego mężczyznę :)
www.mrtarunt.pl
Zdjęcia jak zawsze piękne!! W tej pudrowej sukience wyglądasz kochana olśniewająco :) Najbardziej spodobał mi się cytat "Jedyną obroną jest złośliwość. Ludzie zaczynają więc sądzić, żeby sami nie byli sądzeni." Jest taki prawdziwy....
ReplyDeleteBardzo miło mi się czytało czekam na kolejny post.
Zapraszam serdecznie do mnie na nowy post oraz do obserwacji odwdzięczam się
http://nicole-500.blogspot.com
No i mam kolejne potwierdzenie, że Camus był koszmarnym grafomanem...
ReplyDeleteJak widać cytaty są bardzo życiowe, uwielbiam się takimi inspirować <3 Śliczne zdjęcia, figura ogień! Buziaki <3
ReplyDeleteNatalia z bloga nati-jest-fit.blogspot.com
Ariadna, jak zwykle stanęłaś na wysokości zdania!! Piękna modelka, seksowna sukienka i ujęcia dodające smaczku :-D Cytaty dość pesymistyczne, pewnie bardzo prawdziwe. Na szczęście, nie wszyscy jesteśmy rekinami finansowymi :-)
ReplyDeleteCamus is (was) a profound philosopher. Many of the great thinkers in our history as too, with the great composers, it takes more than several reads or listens to fully appreciate their wisdom and perspective, if we're able to appreciate their words, their musical statements at all. Thank you Ariadna. Love your blog.
ReplyDeleteW zaprezentowanej na zdjęciach różowej sukience wyglądasz niezwykle pięknie, a zamieszczone w poście cytaty są ciekawe i dają do myślenia :-)
ReplyDeleteuwielbiam ubrania z takiego materiału :D
ReplyDeleteŚwietny wpis i cytaty również. Pozdrawiam
ReplyDeleteZachwycająco! :)
ReplyDeleteThose quotes are wonderful, and so are all these photographs of you modelling that tight pink dress!!!
ReplyDeleteYou look stunningly beautiful in all of these photos!!!
http://www.full-brief-panties.blogspot.com/
Lubię sposób w jaki Twoje wpisy pobudzają wyobraźnię: esencja z ciekawej literatury oraz piękne stylizacje ze szczyptą sexapeallu w dobrym smaku.
ReplyDeleteNie dość że piękna, elegancka to do tego inteligentna i oczytana... Kobieta ideał, marzenie... Świetnie wyglądasz w tej sukieneczce.
ReplyDeleteNie wiem co bardziej przykuwa moją uwagę : czy te świetnie wybrane cytaty czy Twoje zdjęcia. Obie kwestie na najwyższym poziomie :)
ReplyDeletewww.evelinebison.pl
Kochana wyglądasz zjawiskowo! Świetna sylwetka <3
ReplyDeleteBardzo podobały mi się cytaty... dają do myślenia...
Świetny blog, będę śledzić!
Pozdrawiam serdecznie
Wow! Takie posty są najlepsze! Obok tych muzycznych oczywiście ;) Piękna stylizacja, piękne włosy, piękny dobór cytatow :)
ReplyDeleteThis truly is another sumptuous and remarkable blog entry, Ariadna. It's daring yet charming, it's sexy yet cerebral, it's stylish yet seductive. You're a thinking man's woman, of that I have no doubt, and I love how you weave your clear love of thought-provoking literature into your fashionable blog. It's a lovely combination which, for me, says much about you and your engaging personality and intriguing character. And your presentation is perfect. While your shapely silhouette at times leaves precious little to the imagination, it's tastefully and beautifully done. And that's highly appropriate as 'tasteful' and 'beautiful' are two words which readily spring to mind when thinking of you, Ariadna. Great quotes, great style, great mind, great woman! :o)
ReplyDeleteBardzo lubię cytaty, a szczególnie te, z którymi mogę się utożsamić. :) Niektóre z tego wpisu na pewno trafią do moich ulubionych. :)
ReplyDeletePołączenie światła i pudrowego koloru wciąż kojarzą mi się z wizerunkiem Kylie Minogue i Reni Jusis na początku stulecia. Tak trzymasz ten książkę, że przy szybkim przeglądaniu wygląda jak notebook :) Wygląda zresztą bardzo elegancko!
ReplyDeletemasz mega figurę :)
ReplyDeleteAż napiszę. Najpiękniejsza sesja zdjęciowa jaką widziałem. Zmysłowa, kobieca. Najpiękniejsza
ReplyDeleteZa takie posty Cię uwielbiam! Śliczna sukienka, warkoczyk i interesujący kontent :) Jak najwięcej takich, Ari! Wiesz, że tego chcesz :)
ReplyDeleteZdjecia bez gornej czesci bielizny czy to tylko zludzenie optyczne?
ReplyDeletebez
DeleteBardzo odważnie :)
ReplyDeleteZjawiskowe!;D
ReplyDeleteHej!Bardzo stylowo wyeksponowane piersi. Pięknie!
ReplyDelete